Aki |
Wysłany: 2008-03-04 Temat postu: Aki fic~~ |
|
Um, well, Darky capslocknęła, więc zakładam.
Introduction: Aki, smut & crack & fluff writer, Tenipuri, mostly OshiAto (nim mnie ktoś zbije, KAŻDY PORN IS GOOD YES?), Silver Pair, tudzież inne które ekhem kiedyś napiszę.
Na rozgrzewkę copypasta, crack, um Darky powiedziała że mam ostrzegać więc ostrzegam: BEWARE.
Title: Zawsze może być gorzej
Author: Aki
Rating: PG-13
Word count: 2004 |3
Warnings: MASSIVE. CRACK.
Parings: OshitarixAtobe (NIE GRYZIE NAPRAWDĘ ;.; )
A\N: Yuushi trying to be smart. KEYWORD: trying. Yuushi, you sap, I love you.
Każdy musiał przyznać, że Keigo wyróżniał się na tle chłopców w jego wieku; w przeciwieństwie do przesadnie umięśnionych bądź chuderlakowatych młodzieńców, książę Hyotei był szczupły - choć wysportowany - i miał delikatną budowie ciała. Posiadał zadbane, dość długie, złote i lśniące włosy; uwielbiał też rozmaite dodatki, podkreślające jego wyjątkową urodę. Wszystkie ubrania, które nosił, były wybierane przez niego własnoręcznie - dzięki czemu wyróżniał się stylem, a także lekkością ubioru, pozwalającego mu na ukazanie jego naturalnego wdzięku w pełnej krasie.
Mówiąc krótko i zarazem treściwie - Atobe Keigo mógłby być chodzącą reklamą parady równości.
Takie też było pierwsze wrażenie Oshitariego po zobaczeniu jasnowłosego młodzieńca - które zaprowadziło go kolejno na ławkę w parku, biurko, podłogę, stół w kuchni Yuushiego, skrzypiące łóżko, a koniec końców przed oblicze drużyny celem oficjalnego przedstawienia nowego chłopaka.
"A więc ten cały babski fanklub jest tylko przykrywką?", Mukahi zapytał, łypiąc na Atobe. Hiyoshi westchnął żałośnie, podczas gdy twarz Jiroha podejmowała rozpaczliwe próby nie rozerwania się pod naporem jego promiennego uśmiechu. Ootori pogratulował, Shishido udał, że nie słyszy, Kabaji przytaknął, Oshitari sięgnął tam, gdzie nie powinien, a Keigo postarał się, by w czasie najbliższego treningu wszystkie piłki uznały twarz jego ukochanego za ulepszoną wersję Tezuka zone.
Rok później po tym wydarzeniu Yuushi postanowił uczcić pierwszą rocznicę swojego związku z Atobe i po długich namowach, prośbach, błaganiach - oraz, jak zasugerował Mukahi, zapewne innych usługach - Keigo zgodził się na niewielkie spotkanie. Oshitari zdecydował, że im więcej osób, tym lepiej - z uśmiechem zapraszając wszystkich członków reprezentacji do przytulnej, romantycznie oświetlonej, wytapetowanej różowymi kwiatkami restauracji.
Shishido stwierdził, że gorzej być nie może.
Ootori pocieszył go, że wszystko będzie w porządku.
Ryou nie uwierzył.
Kilka godzin później, Choutarou przyznał mu rację.
"Oshitari."
Głos Keigo zdawał się być spokojny - choć siedzący obok niego Yuushi uśmiechał się w sposób, który zapewne doprowadziłby większość przedstawicieli płci męskiej do nerwowego odsunięcia się na z góry upatrzoną pozycję. Ale Atobe-san - jak stwierdził później Ootori - oczywiście nie należał do marnej większości.
Wtedy też Shishido ugryzł się w język, miłościwie nie dopowiadając słowa "seksualnej."
"Tak, Kei-chan?", Oshitari zamruczał, nachylając się w stronę księcia Hyotei i ukazując rząd lśniących, zadbanych, białych zębów. Siedzący obok Mukahi wzdrygnął się - zobaczywszy ekspresję wymalowaną na twarzy Atobe - mentalnie oznaczając je jako "wybite".
"Dlaczego", Keigo zaczął, "uznałeś, że spędzanie rocznicy naszego związku w gronie...", książę Hyotei wziął głębokich oddech, zerkając krytycznie na głowę Jiroha - aktualnie ułożoną na stercie serwetek i rozdmuchującą je po sali przy każdym chrapnięciu - "w gronie przyjaciół to dobry pomysł?"
Yuushi poprawił okulary - podczas gdy Gakuto rozsądnie odsunął krzesło, by nie znajdować się w zasięgu latających odłamków z ich ewentualnego rozbicia - i oparł głowę na smukłych dłoniach. "Ponieważ pragnę oznajmić całemu światu moją miłość", powiedział, mrużąc delikatnie oczy i stukając palcami o powierzchnię stołu - trafiając nimi ostatecznie w stertę sztućców i wzbijając kilka z nich w powietrze.
"Ale my o tym wiemy", wyparował Shishido, na co Ootori uderzył Ryou łokciem, Mukahi przytaknął, a Hiyoshi podjął próbę usunięcia widelca ze swoich włosów.
"Cóż, skoro już tu jesteśmy, powinniśmy się dobrze bawić, czyż nie?" Choutarou powiedział szybko, wskazując na podane przystawki - dzięki czemu reszta drużyny taktycznie chwyciła za talerze i powstrzymała się od komentarzy. "Poza tym, cieszy nas wasze szczęście,", Ootori stwierdził uprzejmie, przywołując na twarz delikatny uśmiech; w efekcie, Mukahi zakrztusił się kawałkiem brukselki, a Shishido spojrzał na Choutarou z przerażeniem, jakby spodziewając się nagłego wybuchu bomby atomowej.
"Czego mamy się spodziewać po przystawkach?", zapytał pospiesznie Hiyoshi, aktualnie usilnie starający się przekonać wzrokiem otoczenie, że widelec tkwiący w jego włosach to część dekoracji. "Niespodzianka", odparł wesoło Oshitari, posyłając Atobe przeciągłe spojrzenie - które sprawiło, że Keigo poczuł się jak przedmiot licytacji na targu niewolników.
"Niespodzianka?", Shishido zapytał z przerażeniem, wpatrując się w zadowolony uśmiech na twarzy Yuushiego i obliczając swoje szanse na dożycie jutra.
"Cóż, zapewne zaraz podadzą jakąś zupę, przyniesione talerze są głębokie", Keigo zauważył przytomnie, oceniając poziom ich czystości i unosząc przy tym elegancką, złotą brew. Widelec Yuushiego zatrzymał się w połowie drogi do jego ust, aby ten mógł wydukać romantyczne "prawie tak głębokie, jak twoje oczy", po czym przypadkowo dławiąc się własną śliną.
Drgająca brew Atobe zdradziła jego nagłą potrzebę potrenowania tenisa z wykorzystaniem czyjejś twarzy. Shishido, Hiyoshi i Mukahi z kolei zaczęli udawać absolutny brak powiązania z własną drużyną.
Na szczęście, przybycie kelnera z wazą zupy, wymalowaną w nagie barokowe aniołki - wykazujące zaskakujące podobieństwo do jasnowłosego solenizanta - przerwało niepokojącą ciszę. Shishido wpatrywał się z uwagą w gęsty, niebieskawy płyn, oceniając go pod kątem jadalności - i uparcie nakazując Choutarou na poczekanie z jedzeniem do momentu degustacji potrawy przez Oshitariego.
Yuushi uśmiechnął się, widząc pytającą ekspresję wymalowaną na twarzy Atobe. "Zupa ogórkowa w kolorze twoich oczu", Oshitari zamruczał głośno, mrugając długimi rzęsami - i skutecznie doprowadzając do powstania niepokojących, kaszlących odgłosów gdzieś na drugim końcu sali. Kelner spojrzał na Yuushiego niepewnie; Atobe z kolei starał się odnaleźć najefektywniejszy sposób na utopienie się we własnej zupie.
W tym samym czasie Hiyoshi uznał, że czas zmienić szkołę, a Shishido usiłował skupić się na marzeniach o tenisie - błyskawicznie wyłączając jednak wszystkie myśli, gdy Choutarou wyłowił ze swojej porcji małą, ogórkową piłeczę.
Atobe dramatycznie uderzał łyżką o dno zupy, nie zważając na maniery przy stole - "czyż on nie jest uroczy", skomentował Oshitari - licząc na to, że osługa okaże łaskę i wyrzuci całą drużynę za drzwi. Reszta zaproszonych zapewne pomogłaby mu w tym szczytnym zadaniu - gdyby nie to, że byli zbyt zajęci spaniem, zachwycaniem się jadalnością potrawy, bądź też walką z widelcem i swoimi włosami. Gakuto z kolei powtarzał uparcie "co mnie nie zabije, to wzmocni", wpatrując się w zielone piłeczki pływające w jego - jak wesoło ujął bardziej entuzjastyczny z solenizantów - 'porcji niebieskiej głębi stanowiącej metaforyczną manifestację oczu Keigo'.
"Smakuje?", Yuushi zapytał wesoło, nie zwracając uwagi na trzymającego nóż Shishido i dzwoniącego po talerzu Atobe. Ootori kulturalnie pokiwał głową - nie odważając się na bardziej rozbudowany komentarz, bowiem Ryou zaczął wiercić dziurę w stoliku - wpatrując się z morderczymi intencjami w sprawcę swojego cierpienia i mrucząc pod nosem "miłość jest ślepa".
"To oczywiście nie wszystko", Oshitari oznajmił, uśmiechając się wdzięcznie do zgromadzonych. Jak na zawołanie, przy stoliku pojawił się kelner - inny niż za ostatnim razem, co nie zdziwiło nikogo poza mrugającym z zaskoczenia Yuushim - i zajął się zbieraniem talerzy. Shishido miał samobójczą chęć zapytania, jakim cudem zupa ogórkowa mogła osiągnąć niebieską barwę; ale ostatecznie - mając na uwadze mentalne zdrowie swojego partnera - uznał, że czuje się lepiej bez tej wiedzy.
"Czas na danie główne", Oshitari stwierdził wesoło, gdy tylko wszystkie talerze zostały zabrane - i drużyna zamarła, spodziewając się najgorszego. Zwiastun apokalipsy - pracujący w restauracji jako kelner - zjawił się ponownie minutę później, stawiając przed każdym członkiem drużyny okazały talerz spagetti.
Shishido spojrzał ze zdziwieniem na Gakuto, jakby oczekując wytłumaczenia. Czerwonowłosy młodzieniec wyglądał na równie zaskoczonego, jak Ryou - i widząc brak zagrożenia, Hiyoshi odważył się na ponowne rozpoczęcie oddychania. Jednak - gdy wszyscy z ulgą uznali, że Yuushi postanowił ich oszczędzić - Oshitari odezwał się ponownie.
"Te nitki makaronu", czarnowłosy młodzieniec oznajmił dramatycznie, wpatrując się w ziejące nienawiścią oczy Keigo, "swoją długością niech symbolizują czas trwania naszego związku", Yuushi wyrecytował, a Ootori z trudem powstrzymał Shishido od posiekania wszystkich porcji na drobne kawałki.
"Natomiast ten ostry", Oshitari zamruczał, nachylając się w stronę Keigo, "ten niezwykle ostry i pikantny sos...", Yuushi niemal zaśpiewał, litościwie kończąc zdanie szeptem tuż obok ucha Atobe - co uratowało wszystkich, za wyjątkiem nieszczęśliwie usadowionego między nimi Gakuto.
Mukahi po raz pierwszy zaczął żałować, że jego włosy nie są dźwiękoszczelne.
Cała sala spojrzała na niego ze współczuciem.
Gakuto - nie zwracając uwagi na nachylającego się przed nim Yuushiego - błyskawicznie otrząsnął sie z szoku, porywając widelec i zabierając się do łapczywego pochłaniania makaronu. Ootori zamrugał ze zdziwieniem, ale Shishido zrozumiał przesłanie.
Im szybciej zjemy, tym szybciej wyjdziemy.
Chwilę potem, Ryou postanowił pobić rekord restauracji w błyskawicznym opróżnianiu talerzy; Hiyoshi poszedł w jego ślady, a Atobe - korzystając z tego, że Yuushi wpatrywał się ze zdziwieniem w przeciwną stronę stołu - wykonał gest błogosławieństwa nad głową Gakuto.
Minutę później, wszyscy - za wyjątkiem zaskoczonego Oshitariego - siedzieli przed całkowicie czystą zastawą. Atobe, korzystając ze swojej władczej aury, pstryknięciem palców zawołał kelnera - tłumacząc nienajedzonemu Yuushiemu, że ostre spaghetti źle wpłynęłoby na jego cudowny głos.
Talerze zniknęły. Mukahi wziął głęboki, przepełniony ulgą wdech i spojrzał z uśmiechem na Shishido - który wyglądał, jakby wygrał główną nagrodę na loterii - i podniósł się z krzesła, szykując do wyjścia.
Yuushi błysnął śnieżnobiałym uśmiechem.
"A deser?"
Gakuto błyskawicznie podjął decyzję o transferze, a Shishido taką samą dwie sekundy później - po otrząśnięciu się z chwilowej śmierci klinicznej.
"Deser?", Atobe powtórzył, czując zbliżającą się migrenę. Oshitari ochoczo przytaknął, na co Hiyoshi zaczął bawić się wciąż tkwiącym w jego włosach widelcem. Na horyzoncie pojawił się kelner, niosący przykrytą różową serwetką tacę. W kilka sekund później znajdował się przy stoliku, gdzie Mukahi ochrzcił go mentalnie "panem katem".
"Wszystko, tylko nie tort z serduszkami i ich inicjałami", Shishido wyszeptał, mimowolnie zauważając, że drżąca, trzymająca widelec ręka Ootoriego wydzwaniała na jego talerzu marsz pogrzebowy. Kelner nie trzymał ich długo w niepewności - odkrywając tacę i stawiając przed każdym z gości elegancko wykonany pucharek.
Ryou poczuł, że jego szczęka znajdowała się na znacznie niższym poziomie, niż powinna - kiedy zrozumiał, że miał do czynienia z Oshitarim Yuushim - i zawsze mogło być gorzej.
"Lody", Gakuto stwierdził z przerażeniem, dramatycznie upuszczając widelec; głowa Jiroha przekręciła się nieznacznie, podczas gdy Shishido wyglądał tak, jakby miał zamiar zerwać krzyż z szyi Choutarou i odmówić modlitwę do bożego miłosierdzia.
"Z bitą śmietaną!", Yuushi stwierdził entuzjastyczne, a Hiyoshi z fascynacją obserwował, jak kolor twarzy Atobe - niczym skóra kameleona - zrównuje się z barwą różowej tapety. "To oczywiście", Oshitari dodał, nie zwracając uwagi na dynamiczne zmiany karnacji swojego ukochanego, "na pamiątkę", czarnowłosy młodzieniec zaświergotał, podczas gdy Shishido z prędkością godną serwu Choutarou rzucił się do ochrony jego dziewiczych uszu, "naszego pierwszego..."
"Waszego pierwszego wyjazdu w góry!", Jiroh oznajmił wesoło, całkowicie rozbudzony perspektywą słodkiego deseru - i drużyna telepatycznie uzgodniła, że chłopiec zasługuje na ofiarę dziękczynną w postaci wielkiej poduszki - po czym spojrzał na twarze zgromadzonych, jakby pytając, czy dobrze trafił. Oshitari zamrugał, zdziwiony nagłym przebudzeniem młodzieńca - lecz, ku przerażeniu reszty zgromadzonych, szybko odzyskał równowagę. "Cóż, miałem raczej na myśli...", zaczął z wolna, nim głośny krzyk przerwał jego wywód.
"PROPONUJĘ", Gakuto niemal ryknął, zatrzymując ręce Ryou w połowie drogi do uszu Ootoriego, "przerwać dyskusje o konsumpcyjnym charakterze waszego związku i zabrać się za prawdziwe jedzenie", Mukahi oznajmił dyplomatycznie, robiąc głęboki wdech - i upewniwszy się, że Yuushi nie widzi - pokazując Atobe na migi, jaką kwotę będzie mu za to wisiał.
Ku zdziwieniu zebranych, Oshitari przytaknął; drużyna jednak błyskawicznie pozbyła się złudzień co do spokojnego przeżycia wieczoru - gdy uradowany solenizant sięgnął po butelkę syropu.
I kiedy wszyscy stracili wiarę, a Ootori zaczął półprzytomnie szarpać krzyżyk na swojej piersi - stał się cud.
Kabaji - "dobry, wierny Kabaji!", jak potem ze wzruszeniem określał go Atobe - powstał ze swojego miejsca, górując nad stołem; wszystkie oczy zwróciły się na niego wyczekująco, gdy stanął przed Oshitarim, spoglądając na niego z wysokości.
Cała sala wstrzymała oddech, gdy wargi olbrzyma otworzyły się.
"Za pół godziny grają Titanica", Kabaji oznajmił, a oczy Yuushiego otworzyły się szeroko. W następnej sekundzie spojrzał prosząco na Keigo, który postanowił poświęcić się dla dobra drużyny, kiwając szybko głową; w drugiej Oshitari zawołał kelnera, zapłacił za rachunek i wybiegł wraz z Atobe, rzucając wesołe pożegnanie reszcie drużyny i obiecując podzielenie się wrażeniami, gdy tylko spotkają się w szkole.
W trzeciej, na sali zapadła cisza.
Mukahi wpatrywał się tępo w drzwi, którymi wyszedł ich prześladowca; Hiyoshi wyglądał, jakby był rozdarty pomiędzy uściskaniem Kabajiego a rzuceniem pucharkiem lodów o ścianę; Jiroh z kolei spał.
"Mówiłem ci, że gorzej być nie może", Ryou warknął. Choutarou pokornie odparł "Tak, Shishido-san", pocieszając się, że teraz może być tylko lepiej.
Jednak, gdy dokładnie rok później Yuushi pojawił się przed nimi z uśmiechem na ustach oraz garścią biletów do wesołego miasteczka, Shishido zmienił zdanie.
Zawsze może być gorzej.
Pod warunkiem, że dożyje następnego roku. |
|